środa, 9 grudnia 2020

Po raz pierwszy

Przygodę z blogowaniem zaczynam od wysokiego C. 

Od 15 tygodnia...

Chciałam wcześniej, chciałam od razu. Z całych sił wykrzyczeć całemu światu, że tak! Udało się!

Jednak strach mnie na początku paraliżował...

Każdego dnia drżałam, aby każdy kolejny nie przyniósł złego. Tego samego złego, które miało miejsce w sierpniu zeszłego roku. Byłam wówczas Mamą. Przez całe 8 tygodni. To poczucie było we mnie od momentu, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Tak - czułam się Mamą przez duże M! Jednak stało się inaczej... Nasze pierwsze Dziecko jest naszym Aniołkiem.

Dziś jestem Mamą po raz drugi. Pod moim sercem rośnie tęczowe Dziecko. Po burzy pojawia się tęcza, która jest nadzieją. Stąd dziecko po stracie wcześniejszego nazywane jest tęczowym. Jest już we mnie odwaga o tym pisać, gdyż jestem po badaniach, które nie wykazały najmniejszych nieprawidłowości. 

Dzidzia rozwija się prawidłowo i rośnie ku naszej radości, a newralgiczny czas pierwszego trymestru minął, uf. 

Nie wiem, czy powinnam swój stan określać mianem późnego macierzyństwa... Prawie 34 lata. Mam nieco mieszane uczucia. Aczkolwiek pragnę nadmienić, iż późne macierzyństwo nie zawsze jest wyborem. To taka trochę ironia losu. Ktoś nie chce, a ma i na odwrót... Zawsze mnie z tego powodu szlag trafiał, bo to takie niesprawiedliwe. 

Jeśli chodzi o moje późne macierzyństwo. Czy czuję się w związku z tym bardziej dojrzała? Bardziej przygotowana? 

Ależ skąd! 😁

Jestem zdezorientowana, z zaciekawieniem obserwuję zmiany w swoim ciele i umyśle (nie wiem co mnie bardziej przeraża...), wszystkiego krok po kroku się uczę i przyswajam. Nie da się przygotować w 100% na coś czego się nie zna. Wszystko jest nowe, ale zapewne do ogarnięcia.

Dziś, póki co wmawiam sobie i utrzymują samą siebie w przekonaniu, że ze wszystkim sobie poradzę, będę wspaniałą i nie przemądrzałą matką, słuchającą rad, ale mimo wszystko wychowującą dziecko według własnych zasad i przekonań. Sama z kolei rad udzielać nie zamierzam, aczkolwiek chętnie się będę dzieliła swoimi doświadczeniami i mniej chętnie, ale też porażkami. Wszystko i tak czas zweryfikuje, jak zawsze. 


Póki co, dzielę się z Wami moim szczęściem, bo mnie radość aż roznosi od środka!!! 😍

Widok Dziecka na USG  ruszającego rączkami i nóżkami rozłożył mnie totalnie na łopatki... 

Ściskam 😗


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cierpliwość to cnota... której mi brak!

Dwa miesiące temu postanowiłam zacząć pisać. Trochę dla zabicia czasu, trochę dlatego, że lubię... Po części pewnie też dlatego, aby nawiąza...